top of page

Zasada stu lat

Writer: AshaAsha

Naprawdę kochamy Peterhead. Dla nas, to nie jest przystanek w drodze do lepszych i większych miejsc. Jest to jedno z tych miejsc, do których wracamy, doskonale wiedząc, że bez względu na pogodę będziemy w stanie odprężyć się i zapomnieć o żeglarskich przeciwnościach. Tym razem było tak samo. Czułam się jak w domu. Zaskakujące, wiem. Kiedy podzieliliśmy się naszymi odczuciami z miejscowymi mieszkańcami, oni też byli zaskoczeni. Spędziliśmy w Peterhead 8 dni, ciesząc się poznawaniem nowych ludzi i spotkaniami żeglarzami, których wcześniej spotkaliśmy po drodze, a teraz również przybyli do tej Szkockiej przystani. Zaproszenia na spotkania towarzyskie na łodziach innych żeglarzy były jak świeża morska bryza. Z fascynacja zanurzyliśmy się w ich światy, aby poznać ich przygody i plany lub po prostu porozmawiać w przelocie na pomostach. To musi być jedno z tych równoległych połączeń wszechświata, które przyciąga pokrewne dusze. Wizyta dla nas godna uwagi.


Spotkania z ludźmi i poznanie ich doświadczeń w połączeniu ze zmieniającą się pogodą zmieniło nasze żeglarskie plany. Najpierw mieliśmy zamiar udać się na Szetlandy, ale wspaniały pomysł na zbadanie tych wysp kolidował z planowanym przybyciem na Islandię w połowie czerwca, a nawet z kątem wiatru, który potencjalnie mógłby nam umożliwić pożeglowanie w kierunku północno-zachodnim, z przystankiem na Wyspach Owczych. Przedyskutowaliśmy i zgodziliśmy się porzucić ten pomysł na rzecz rejsu do Kirkwall na Orkadach. Ten obszar świata znany jest z silnych prądów morskich, które w połączeniu z wieloma skałami stanowią wyzwanie dla każdego statku. Niemniej jednak studiowaliśmy mapy i książki pilotażowe z zamiarem wylądowania na Orkadach. W międzyczasie mgła ogarnęła Szkocję i wszystko na północ i wschód od szkockiego wybrzeża. Żadne z nas nie odważyłoby się zbliżyć do Kirkwall w gęstej mgle, więc błogi pobyt w Peterhead został przedłużony, dzięki czemu odbyliśmy jeszcze kilka wycieczek do miasta, aby uzupełnić zapasy polskich słodyczy i innych niezbędnych produktów.


Mgła utrzymywała się przez kilka dni, więc obraliśmy nowy kurs, który teraz wykluczył wizytę na Orkadach i wytyczył nową wyraźną ścieżkę bezpośrednio na Wyspy Owcze. Oznaczało to, że mieliśmy przed sobą najdłuższy jak do tej pory rejs. Pierwszego czerwca przystąpiliśmy do realizacji planu. Przy wyjściu z portu w Peterhead mieliśmy fantastyczną słoneczną pogodę. Zawsze optymistycznie jest rozpocząć rejs lub jakąkolwiek podróż w słoneczny dzień. Po trzech godzinach udało nam się wyłączyć silnik, i płynąć tylko z rozwiniętym fokiem. Co jest naprawdę wyjątkowe w tym rejsie, nie zdejmowaliśmy obudowy kokpitu. Postanowiliśmy, że spróbujemy płynąć z nim, tylko na foku. Udało się! Mieliśmy trzy idealnie słoneczne dni, a w nocy nie robiło się ciemno, jak to jest o tej porze roku im bliżej bieguna północnego. Morze było trochę rozbujane więc czułem się, jakbym siedział na huśtawce na słonecznej werandzie. Mogliśmy zrzucić cały ciężki sprzęt, ponieważ w osłonie kokpitu i za plastikowymi oknami było idealnie ciepło. Lubię huśtawki i zawsze chciałem mieć dom z werandą z widokiem na jezioro, ale dopóki nie mam, to jest idealne, a nawet lepsze rozwiazanie. Cieszyliśmy się osłoną kokpitu tylko podwijając boki w zależności od halsu. W pewnym momencie wpadliśmy na łatkę słabego wiatru i obudziliśmy Perkinsa na kilka godzin. Również zakończyliśmy ostatnie 6 godzin 58-godzinnego rejsu z pomocą silnika. Poza tym płynęliśmy na żaglach! Cudowne!


Uważam, że wielodniowe rejsy są energochłonne, mimo że jedyny wysiłek fizyczny, jaki robię, to wspinanie się z kokpitu do toalety i z powrotem, albo do salonu i z powrotem. Ja raczej nie gotuje, tylko Mark jest zwykle na służbie kuchennej. Z wyżej wymienionych powodów okazują się to te niesamowite czasy, kiedy kończą się zapasy słodyczy, a wszystkie kieszenie wokół kokpitu wypełniają pustymi opakowaniami. Nie inaczej było w tym rejsie, więc gdy zobaczyliśmy na horyzoncie wyspę Suðuroy, postanowiliśmy opóźnić przyjazd do stolicy o jeden dzień na rzecz bardzo potrzebnego odpoczynku. Rzuciliśmy kotwicę na brzegach Tvøroyri. Gdybyśmy próbowali popłynąć na wyspę Esturoy, napotkalibyśmy przeciwne prądy, więc był to dobry wybór. Wpłynęliśmy do fiordu i rozkoszowaliśmy się znajomym widokiem. Gdy zbliżaliśmy się do końca fiordu, wiatr zaskoczył nas z prędkością 28 węzłów, więc potrzebowałam szybkiego przypomnienia, jak utrzymać dziób na wietrze, podczas gdy Mark rzucał kotwicę. Byliśmy w domu! Oczywiście dom jest tam, gdzie jest łódź.


Po kolacji i prysznicu przespaliśmy całą noc. Bardzo tego potrzebowaliśmy! Rejs był super, a pogoda naprawdę dobra, ale poza niespokojnym stanem drzemki pełnej snów nie było szansy na odpoczynek. Bez lądowania na wyspie, kolejnego dni podnieśliśmy kotwicę i popłynęliśmy do Tórshavn na wyspie Streymoy. Podnieśliśmy grot w nadziei, że go użyjemy, ale ze względu na brak wiatru użyliśmy go tylko do ćwiczenia podnoszenia, opuszczania i zapinania pokrowca żagla w ruchu. Bardzo udana praktyka.


Przybyliśmy do stolicy tego wieczoru i zaprzyjaźniliśmy się z innymi żeglarzami na sąsiednich łodziach. Szybko nawiązaliśmy rozmowę z Soni ze Szwajcarii na imponującym 124-letniej drewnianej łodzi żaglowej Spenner, oraz Edem z Cork w Irlandii na pięknym jachcie Oyster, Lia. Międzynarodowe stosunki rozpoczęły się naprawdę dobrze na pokładzie jachtu z Irlandii i właśnie wtedy dowiedziałam się od Soni o zasadzie 100 lat. Soni jest niesamowitą i bardzo inspirującą osobą, z tą niezgłębioną aurą ponadczasowości. Opowiedział nam o wycieczce, którą odbył z kolegami do lasów Arkansas. Natknęli się tam na opuszczoną i zapomnianą osadę, która była w zaawansowane procesie odzyskiwanie przez Matkę Naturę. Poza ruinami domów znaleźli stuletnie groby, które już dla nikogo nie miały znaczenia, co doprowadziło do wniosku, że jeśli coś nie miałoby znaczenia za sto lat, to chyba nie ma znaczenia teraz. To było naprawdę ważne. Czy miałoby znaczenie za sto lat, gdybym poświęcił się karierze w korporacji, zbudował dom i próbował zaimponować wszystkim? Mniej niż prawdopodobne. Czy następne pokolenia będą opowiadać o szalonej kobiecie w rodzinie, która pływała na jachcie? Bardziej niż prawdopodobne. Z tym zapewnieniem jesteśmy teraz w Tórshavn, spotykamy wspaniałych ludzi i ustalamy kurs na następną podróż!




























 
 
 
    • White Instagram Icon
    Instagram: Adventure Now
    ​
    ​
      Track where we are on the Marine Traffic website or the free Marine Traffic app or using AIS. Search for Altor of Down or use the MMSI number: 232 013 438

      © 2023 by Going Places. Proudly created with Wix.com

      bottom of page