Cztery tygodnie w Fuglafjørður pozwoliły nam wykiełkować małe korzenie i przywiązać się do miejsca. Było to bardzo łatwe, biorąc pod uwagę piękno tego miejsca i naprawdę niesamowitych ludzi, których poznaliśmy iz którymi się zaprzyjaźniliśmy. Pogoda powoli zaczęła zdradzać oznaki zimy, więc równolegle z cieszeniem się miejscem oglądaliśmy prognozę pogody z większą intensywnością niż boxsetowe bingowanie. Przerażające systemy pogodowe krążyły wokół, więc gdy zauważyliśmy okno pogodowe, skorzystaliśmy z okazji, aby dostać się na najbardziej wysuniętą na południe wyspę Wysp Owczych, aby lepiej ustawić się do żeglugi na południe. W deszczowy poranek przed naszym wyjazdem nasza przyjaciółka z Wysp Owczych, Eileen, przyszła się pożegnać i przyniosła nam świeżo upieczone bułeczki! Starałem się nie być zbyt emocjonalnym na pożegnaniu, ale to nie zadziałało! Jak to możliwe po wszystkich wspaniałych chwilach spędzonych razem i nawiązaniu przyjaźni.
Przybyliśmy do Tvøroyri na wyspie Su arriveduroy po ośmiu godzinach jazdy w pięknym słońcu i bardzo słabym wietrze. Kolorowe miasteczko położone nad brzegiem fiordu okazało się kolejną małą perełką i ucztą dla oczu z kolorowymi domkami z widokiem na wodę. Zacumowaliśmy przy drewnianym molo obok pięknej drewnianej łodzi zbudowanej w 1939 roku i wyruszyliśmy na zwiedzanie.
Mieliśmy spacer po fajnym małym miasteczku i byliśmy pod wrażeniem udogodnień. Jest to niezwykłe, ponieważ Wyspy Owcze mają mały naród około pięćdziesięciu tysięcy ludzi, z których dziesięć tysięcy pracuje lub studiuje za granicą, więc miasta są małe jak na standardy europejskie, ale doskonale wyposażone.
Najwybitniejszą budowlą w mieście jest kościół pw. Wiele kościołów na Wyspach Owczych zostało strategicznie zbudowanych w miejscach, w których rybacy będą ostatnią rzeczą, jaką zobaczą rybacy wybierający się w morze i pierwszym widokiem po powrocie. Było to bardzo ważne, ponieważ morze wokół Wysp Owczych może mieć zdradzieckie pływy i wiatry, i niestety wielu marynarzy zaginęło na morzu na przestrzeni lat. Weszliśmy do kościoła i okazało się, że jest ogrzany, przytulny, piękny i cichy. Modele żaglówek zwisają z sufitu i widzieliśmy to również w kościele w Fuglafjørður, kiedy Eileen oprowadzała nas po okolicy. To dodatkowo pokazuje trwające całe życie powiązania między Wyspami Owczymi a morzem.
Zgodnie z rekomendacją artysty, który jest właścicielem galerii „Fjord” w Fuglafjørður, udaliśmy się na lunch do Café MorMor. Co za fantastyczne miejsce! Dzienne menu było ustalone i nie zawierało składników dostępnych dań, które ograniczały się do panini, zupy i dwóch rodzajów ciasta. Bez opcji wegańskiej, bez opcji bezglutenowej, bez opcji wybrednej. My też nie pytaliśmy, tylko zamówiliśmy. Miejsca takie jak Café MorMor uświadamiają, że istnieje coś takiego jak zbyt wiele możliwości wyboru! Jak ludzie stali się tak wybredni? Terminal kart był chwilowo nieczynny, ale właściciel kawiarni, niewzruszony konsekwencjami, ogłosił, że możemy później wrócić z gotówką! Co za wotum zaufania! Czekając na nasze panini, ciasta i chai latte podziwialiśmy rustykalny wystrój lokalu, na który składała się bajeczna kolekcja starych mebli, drobne gadżety codziennego użytku, obrazy, obrazy lokalnych artystów, wypchane ptaki i pozostałości minionych epok. Nie było ostrzeżeń o wysokim progu drzwi, o które wszyscy wesoło i jowialnie się potykali, ani żadnych skarg, tylko śmiech. Cóż za wspaniały sposób na bycie i zmiana od zasady „czaszki skorupki jaja”, która wydaje się przejmować resztę świata. Po raz kolejny, jak ludzie stali się tak wybredni w większości innych miejsc?
Ku naszej radości podano nam najlepsze panini z pieczywa focaccia z pesto, szynką parmeńską, mozzarellą, awokado i pomidorami. Mógłbym go jeszcze raz zjeść na deser, ale dostałem kawałek pysznego sernika, a Mark dostał świeżo upieczony chleb bananowy. Wszystko było pyszne, obsługa była niesamowita, właściciele byli bardzo przyjaźni i umiejętni, aby naprawić terminal kart, więc nie musieliśmy szukać bankomatu.
Nasze kilka dni w Tvøroyri upłynął pod znakiem słonecznej pogody i postanowiliśmy odwrócić nowy rozdział i zacząć wstawać na tyle wcześnie, by iść na spacer, zanim zacznę pracę. Było to zarówno dobre, jak i złe dla naszych postaci, ponieważ odkryliśmy tradycyjną piekarnię i sprawiliśmy, że poranne zakupy ciastek stały się nawykiem podczas naszego pobytu tutaj. Nieważne, jak wpływa na nasze linie talii, ponieważ poranną kawę uatrakcyjnia bez końca! Poranne spacery to uczta nie tylko dla zmysłu smaku, ale także dla oczu. Możesz już powiedzieć, jak myślimy o tej ziemi, ale naprawdę jest taka piękna!
Jutro o 2 w nocy plan jest odejść, opuścić Wyspy Owcze i wrócić do Wielkiej Brytanii. Słyszymy, że Wielka Brytania jest obecnie ogarnięta nową falą gorączki wirusowej, więc będziemy musieli poczekać i zobaczyć, co to dla nas oznacza. Wyspy Owcze, będziemy za tobą tęsknić, ale wrócimy i jeśli nie będziemy mogli wrócić do Wielkiej Brytanii, może to nastąpić wcześniej niż się spodziewamy!
Not sure if the ram would be so calm when off the lead...
Believe it or not - sheep live on this island!
Arriving in Tvøroyri
Arriving in Tvøroyri
Model of a sailing boat in the Tvøroyri church.
Model of a sailing boat in the Tvøroyri church.
Church in Tvøroyri
Church in Tvøroyri
Cafe Mor Mor - what a treat!
Cafe Mor Mor, Tvøroyri
Collection of match boxes, cafe Mor Mor, Tvøroyri
Waiting for our lunch in Cafe Mor Mor, Tvøroyri
Delicious!!!
Morning walk around the fjord, Tvøroyri, Suðuroy Island.
Sunset in Tvøroyri.
Altor of Down safely moored in Tvøroyri.
Beautiful town of Tvøroyri.
Leaving Fuglafjørður - no, I wasn't kicked off the boat, Eileen took this from her window!